środa, 21 stycznia 2015

Czternasta myśl

*O.Natalii*

Szumy jakiś rozmów dochodziły do mnie z niemałym opóźnieniem. Nie miałam siły otworzyć oczu ani wziąść głębokiego wdechu czy wydechu. Nie miałam siły prawie na nic. Przebudziłam się ale nie chciałam robić wielkiego zamieszania. W ogóle gdzie ja byłam ? Rozpoznałam jedynie język rozmów. Włoski. Czyli byłam cały czas we Włoszech. To jest już coś. Czułam się źle nie mówiąc że beznadziejnie. Nie byłam w stanie nawet otworzyć jednej powieki, aby zobaczyć gdzie jestem . Wszystkie mięśnie mnie bolały i nie mogłam się ruszać.
Domyślałam się gdzie wylądowałam. Tym razem pamiętałam wszystko. Słowa Natalii i Piotrka, a nawet i wypadek. Jestem chyba jedną z niewielu osób które po wypadku rozumieją coś takiego.
Musiałam jednak się dowiedzieć w jakim jestem stanie i jak długo tu będę.
Z grymasem na twarzy otworzyłam oczy. Przytłoczył mnie widok białych ścian, białych łóżek , szpitalnego powietrza oraz braku okna w pokoju. Spojrzałam na osoby stojące tyłem do mnie przed moim łóżkiem . Próbowałam wyostrzyć jak najlepiej wzrok i zobaczyć kim one są . Długie brązowe włosy . Dioniza. Ciemny wysoki blondyn . Piotrek. Ciemny brunet w czarnej kurtce. Bartek. Na tego ostatniego zrobiło mi się trochę niedobrze. Po jaką cholerę on tu przyjeżdżał ? Żeby bardziej mnie zdołować . No nic. Będę musiała poprosić lekarza aby go wyprowadził jak najdalej i miał zakaz wstępu tu na najbliższy miesiąc. Wzięłam głęboki wdech ale to nie było zbyt dobre . Zaczęłam się krztusić czym zwróciłam uwagę osób w sali. Lekarz podał mi szybko kubek z wodą a ja szybko go opróżniłam. Opadłam bezsilna na poduszkę i spojrzałam na trójkę która w jednej chwili była obok mnie . Nawet Bartek. Musiałam się go pozbyć jak najszybciej.
- Proszę Pana - zwróciłam się do lekarza. - Chciałabym aby ten oto osobnik miał zakaz wstępu na czas mojego pobytu w szpitalu.
Lekarz zdezorientowany patrzył na mnie to na Bartka.
- Ale Natalia... Pozwól mi to wszystko wyjaśnić - Pierwszy zabrał głos Bartek.
- Wyjdź - powiedziałam dosadniej co spowodowała powrót kaszlu. Gdy już się uspokoiłam, spojrzałam ze zdenerwowaniem na lekarza. Chyba zrozumiał moje intencje, i za chwilę Bartka w mojej sali już nie było. Odetchnęłam z ulgą.
- Proszę Pana chciałabym się spytać o stan zdrowia.
Lekarz westchnął. Spojrzał na mnie to na moich towarzyszy. Nawet nie zauważyłam że Piotrek trzyma mnie za rękę. Uśmiechnęłam się lekko i ścisnęłam mocniej rękę Piotrka. Odwzajemnił to .
- Pani Płuca są w nie najlepszym stanie stąd ten kaszel przy najmniejszym oddechu czy ruchu. Dlatego konieczny będzie przeszczep płuc. - powiedział lekarz. A mnie zamurowało. Przeszczep ? Teraz ? Kiedy wszystko totalnie się zwaliło , to jeszcze to ? Wszyscy chyba są już na dobrej drodze wykończenia mnie psychicznie.
- Ale jak to ? - z trudem wypowiedziałam te słowa. - Przeszczep ? Teraz ?
- Pani uderzyła o samochód z potworną siłą. Do tego jeszcze przodem do szyby. Oba płuca uległy zniszczeniu . Aby uratować panią potrzebny będzie przeszczep. Szybki przeszczep.
Te ostatnie słowa padły na mnie jak grom z jasnego nieba. W moich oczach poczułam łzy.
- A co jeżeli do przeszczepu nie dojdzie ?
Lekarz westchnął i spojrzał na mnie z smutną miną. Pokiwałam głową na znak zrozumienia.
- Nie odniosła pani poważniejszych obrażeń. Tyle - powiedział coś do pielęgniarki i wyszedł z sali.
Czyli co ? Śmierć ? Bolesna i powolna śmierć ? Przecież ja tyle na to czekałam. W sumie każdy człowiek czeka na nią . Innych dotyka w młodym wieku innych w podeszłym. A mnie w młodym  . Cóż , życie. Nie ja o tym zdecydowałam .
- Spokojnie, Natalia nie płacz . Znajdzie się dawca i wszystko się ułoży i wyjaśni rozumiesz ? - potrząsnęłam mnie lekko Dioniza , która była cała załzawiona. Spojrzałam na Piotrka który stał oparty o barierkę łóżka a zaraz potem wykrzyknął.
- To moja wina . Wszystko moja wina. Mogłem Ci nic nie mówić . Nie doszłoby do tego , co jest teraz. 
- Dioniza mogłabyś na chwilę nas zostawić ? - Dioniza pokiwała i wyszła z sali.
Odetchnęłam lekko i spojrzałam w stronę Piotrka. Chciałam spróbować odczytać coś z jego oczu. Krył się tam smutek , żal , rozpacz ale i złość.
- Mogę coś Ci powiedzieć ?
Nic nie odpowiedział a nic nie zrobił , więc uznałam że tak.
- Piotrek.... ja mimo tych wszystkich ostatnich wydarzeń,,,cały czas Cię kocham . I szanuję Cię za to że nie okłamywałeś mnie i powiedziałeś mi wszystko od razu. Dioniza pewnie by mi tego nigdy nie powiedziała , a ty to zrobiłeś - spojrzałam na niego. - Kocham Cię Piotrek. - zakończyłam swoją wypowiedź i czekałam na reakcję Piotrka. Długo nie musiałam długo czekać. Po chwili poczułam jego usta na swoich.
- Kocham Cię - szepnął gdy się od siebie oderwaliśmy.


*O.Bartka*

Wyszedłem ze szpitala maksymalnie wkurzony. Od razu skierowałem się do Łukasz który stał i dalej czekał na taksówkę.
-Kurwa-powiedziałem-Kurwa- krzyknąłem głośniej i z całej siły kopnąłem w śmietnik., potem łapiąc się boleśnie za nogę i siadając na pobliskiej ławeczce.
-Co ? Wywaliła Cię ?
- No wiesz stary dzięki za pocieszenie . Naprawdę.
- Zasłużyłeś sobie
- Dobra. Możesz przestać mnie dołować i zabrać mnie stąd ?
- Taksówka już jest.
15 minut później byliśmy już w drugim domu Żygadły. Można by powiedzieć pani Żygadło. Bo to jej mieszkanie. Od razu wziąłem zimny prysznic i rzuciłem się na kanapę kompletnie wykończony.
- Co ci powiedziała ? - powiedział Łukasz wchodząc do salonu z dwoma kubkami gorącej kawy.
- Że mam się wynosić i mam zakaz wstępu na czas pobytu jej w szpitalu.
- Ooo. To nieźle. Współczuję stary. - poklepał mnie po ramieniu i podał kubek z napojem. Wziąłem łyka i wpatrywałem się w pustą przestrzeń salonu.
- A tak w ogóle , twoja żona tu jest ?
- Nie ma. I spokojnie stary, możesz u mnie spać ile chcesz. Ja jutro wracam , więc możesz tu zostać ile chcesz.
- Dzięki - Żygadło odkrył mój plan i wyszedł z salonu. Ja natomiast położyłem się na krótki odpoczynek po ciężkim dniu. Jak się później okazało będzie jeszcze on bardziej cięższy niż myślałem.

*O.Natalii*

Piotrek z Dioniza wyszli 30 min . temu a ja dalej leże w tym łóżku samotna, podłączona do kroplówki , do tysiąca kabelków, które niewiem do czego służyły. Do sali weszła właśnie pielęgniarka . Musiałam o to ją zapytać,
- Mogłabym wyjść z tego łóżka i przejść się po szpitalu ?
Pielęgniarka spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
- Oszaleć tu można ! - powiedziałam.
- Pójdę spytać lekarza. - uśmiechnęła się do mnie i wyszła z sali.
Po 5 minutach była z powrotem.
- Może pani , ale nie na długo. 15 min i mam widzieć panią znów w łóżko. Dobrze ?
- Dobrze. Dziękuję - wymieniłyśmy uśmiechy , a pani jak się okazała Luiza odczepiła mnie od tych wszystkich kabelków.
Stanęłam na równe nogi i ruszyłam powoli w stronę drzwi. Niby 12 godzin leżenie w łóżku , a czuję się jakbym miała uczyć się chodzić. Wyszłam z sali i nie wiedziałam co dalej zrobić. Na korytarzu znajdowało się mnóstwo młodych ale i też starszych osób. Nie miałam pomysłu gdzie iść , więc skierowałam się w prawą stronę w głąb korytarza.
Szłam tak korytarzem patrząc co chwilę w szybę sali. W jednej ratowali jakiegoś człowieka , w drugiej już było po wszystkim. Dziwne jest to życie. Jedni umierają , a wcale na to nie zasłużyli. To jest cholernie nie sprawiedliwie. Więc ja ? Dlaczego tu jestem? Zasłużyłam sobie na to ? Czy nie ? Chyba tak.
W trzeciej sali natomiast było małe dziecko bawiące się samochodzikami. Przyjrzałam mu się przez szybę. Dziecko w sali było samo. Nie było zbytnio zachwycone samochodzikami. W pewnej chwili malec mnie zobaczył. Uśmiechnął się na mój widok, po czym wybiegł z sali i uwiesił mi się na kolankach.
- Pobawisz się ze mną ? - spytał dziecięcym głosikiem. Byłam nieco zdezorientowana ale przystałam na tą propozycję.

*O.Piotrka*

Byłem maksymalnie wkurzony na Bartka. Ostatkami sił powstrzymywałem się aby nie pobić go w szpitalu . Ale to nie jest tak że mu odpuszczę. O nie ! Jadę do niego tu i teraz.
Wyszedłem z samochodu i ruszyłem w stronę bloku . Dokładnie wiedziałem gdzie przebywa. Dzięki Łukaszowi. Kazał nic mu nie robić, ale ja tak nie umiem. Walnąłem dosadnie dwa razy w drewniane drzwi z numerem 32 i czekałam aż go ujrzę.
- Czego ? - warknął.
- Nie wiesz czego ? To się zaraz dowiesz ? - bez żadnych oporów wszedłem do mieszkania państwa Żygadło i zamknąłem za sobą drzwi. - Masz się odczepić od Natalii , rozumiesz ?
- Bo jak nie to co ? Piotruś Pan mi coś zrobi ?
Nie wytrzymałem. Znaczy moje nerwy nie wytrzymały. Walnąłem go z całej siły pięścią twarz, tak aż krew mu poleciała z nosa.
- Chcesz się bić to proszę bardzo !
Bartek oddał mi tym samym. I zaczęliśmy się bić na dobre. Ja miałem już rozciętą wargę, a on pewnie złamany nos.
- Kurwa - wrzasnąłem z bólu , gdy Kurek dał mi pięścią w brzuch - Dość ! Masz się odczepić od Natalii ! Raz na zawsze - warknąłem w jego stronę i wybiegłem kulejąc z mieszkania, nie czekając na reakcję tego skurwysyna .


-------------------------------------------------
Uff ! Daję rozdział wreszcie ! :)
Podoba się ? Niespodziewany obrót spraw ? :P
Trochę długo nie dawałam , ale postaram się nadrobić zaległości :)

                                                        
Do następnego :)